Ellen White otrzymuje w śnie zielony sznur do specjalnej komunikacji z Jezusem
"Najmilsi, nie wierzcie zbyt łatwo każdemu, kto twierdzi, że pozostaje pod działaniem ducha, lecz postarajcie się zbadać, czy chodzi rzeczywiście o Ducha Bożego. Wiecie przecież, że istnieje na świecie wielu fałszywych proroków." [1 Jana 4:1]
Słowo Boże uczy, że do Jezusa Chrystusa przyjść może bezpośrednio każdy kto tego pragnie bez względu na okoliczności. Źródło natchnienia stojące za Ellen White uczy o pośredniku do Jezusa. W jednym z otrzymanych snów Ellen White potrzebuje przewodnika aby widzieć się z Jezusem. Przewodnik jest dziwnego typu, zdawać by się mogło, że to tylko nieistotny sługa. Lecz to on prowadzi dialog (a nie Jezus) i dyskretnie wręcza do rąk Ellen White zielony sznur, rzekomo potrzebny jej do dalszej specjalnej komunikacji z Jezusem.
Sen Ellen White
Wkrótce po tym miałam inny sen. Wydawałam się siedzieć w skrajnej rozpaczy, z obliczem zakrytym rękoma, rozważając w taki sposób: Gdyby Jezus był na ziemi, udałabym się do Niego, rzuciła się Mu do stóp i opowiedziała o wszystkich moich cierpieniach. On nie odwróciłby się ode mnie. On miałby nade mną miłosierdzie. Zawsze miłowałabym Go i służyła Mu. Właśnie wtedy otworzyły się drzwi i weszła pewna osoba o pięknym kształcie i obliczu. Spojrzała ona na
mnie z politowaniem i rzekła: „Czy chcesz ujrzeć Jezusa? On jest tutaj i możesz Go zobaczyć, jeśli tego pragniesz. Weź wszystko, co posiadasz i chodź za mną [mówi sługa]”.
Usłyszałam to z niewypowiedzianą radością i z zadowoleniem zebrałam mój niewielki dobytek, każdą cenioną ozdóbkę i poszłam za moim przewodnikiem. On zaprowadził mnie do stromych i najwidoczniej słabych schodów. Gdy zaczęłam wspinać się po stopniach, polecił mi zachować wzrok skupiony ku górze, abym nie miała zawrotu głowy i nie upadła. Wielu innych, którzy wspinali się po tym stromym wejściu, spadło przed dostaniem się na górę.
Ostatecznie doszliśmy do ostatniego stopnia i stanęliśmy przed drzwiami. Tutaj mój przewodnik polecił mi, abym zostawiła wszystkie rzeczy, które zabrałam z sobą. Ochoczo złożyłam je; wtedy on otworzył drzwi i kazał mi wejść. Po chwili stałam przed Jezusem. Nie można było się pomylić co do tego pięknego oblicza. Taki promienny wyraz życzliwości i majestatu nie mógł należeć do nikogo innego. Gdy spoczęło na mnie Jego spojrzenie, od razu wiedziałam, że był obeznany z każdym szczegółem mojego życia oraz wszelkimi skrytymi myślami i uczuciami.
Odczuwając, że nie jestem w stanie znieść Jego badającego wzroku próbowałam zasłonić się przed Jego spojrzeniem, lecz On przybliżył się z uśmiechem i kładąc Swoją dłoń na mojej głowie rzekł: „Nie bój się”. Brzmienie Jego słodkiego głosu napełniło moje serce szczęściem, którego nigdy przedtem nie doświadczyło. Byłam zbyt radosna, aby wypowiedzieć słowo, lecz opanowana niewypowiedzianym szczęściem opadłam bezsilna u Jego stóp. Podczas gdy leżałam bezsilna, przesunęły się przede mną sceny piękna oraz chwały, i wydawałam się osiągać bezpieczeństwo i pokój nieba. W końcu wróciła moja siła i powstałam. W dalszym ciągu utkwiony był we mnie miłujący wzrok Jezusa, a Jego uśmiech napełniał moją duszę radością. Jego obecność napełniała mnie świętą czcią oraz niewymowną miłością.
Obecnie mój przewodnik otworzył drzwi i obydwoje wyszliśmy. Kazał mi wziąć z powrotem wszystkie rzeczy, które zostawiłam na zewnątrz. Po tym, gdy to uczyniłam, podał mi ciasno nawinięty zielony sznur. Polecił mi umieścić go blisko serca, a gdybym pragnęła ujrzeć Jezusa, wzięła go stamtąd i rozwinęła na całą długość. Przestrzegł mnie, abym nie pozwoliła mu pozostawać zwiniętym przez dłuższy czas, aby nie został poplątany i trudny do wyprostowania. Umieściłam więc ten sznur blisko mojego serca i uradowana zeszłam po wąskich schodach, wysławiając Pana i z radością opowiadając wszystkim, których spotkałam, gdzie mogli znaleźć Jezusa. Ten sen dał mi nadzieję. Moim zdaniem zielony sznur przedstawiał wiarę. W mojej zamroczonej duszy zaczęły świtać piękno i prostota spolegania na Bogu. [Ellen G.White - Wczesne pisma. Strona 65]
Usłyszałam to z niewypowiedzianą radością i z zadowoleniem zebrałam mój niewielki dobytek, każdą cenioną ozdóbkę i poszłam za moim przewodnikiem. On zaprowadził mnie do stromych i najwidoczniej słabych schodów. Gdy zaczęłam wspinać się po stopniach, polecił mi zachować wzrok skupiony ku górze, abym nie miała zawrotu głowy i nie upadła. Wielu innych, którzy wspinali się po tym stromym wejściu, spadło przed dostaniem się na górę.
Ostatecznie doszliśmy do ostatniego stopnia i stanęliśmy przed drzwiami. Tutaj mój przewodnik polecił mi, abym zostawiła wszystkie rzeczy, które zabrałam z sobą. Ochoczo złożyłam je; wtedy on otworzył drzwi i kazał mi wejść. Po chwili stałam przed Jezusem. Nie można było się pomylić co do tego pięknego oblicza. Taki promienny wyraz życzliwości i majestatu nie mógł należeć do nikogo innego. Gdy spoczęło na mnie Jego spojrzenie, od razu wiedziałam, że był obeznany z każdym szczegółem mojego życia oraz wszelkimi skrytymi myślami i uczuciami.
Odczuwając, że nie jestem w stanie znieść Jego badającego wzroku próbowałam zasłonić się przed Jego spojrzeniem, lecz On przybliżył się z uśmiechem i kładąc Swoją dłoń na mojej głowie rzekł: „Nie bój się”. Brzmienie Jego słodkiego głosu napełniło moje serce szczęściem, którego nigdy przedtem nie doświadczyło. Byłam zbyt radosna, aby wypowiedzieć słowo, lecz opanowana niewypowiedzianym szczęściem opadłam bezsilna u Jego stóp. Podczas gdy leżałam bezsilna, przesunęły się przede mną sceny piękna oraz chwały, i wydawałam się osiągać bezpieczeństwo i pokój nieba. W końcu wróciła moja siła i powstałam. W dalszym ciągu utkwiony był we mnie miłujący wzrok Jezusa, a Jego uśmiech napełniał moją duszę radością. Jego obecność napełniała mnie świętą czcią oraz niewymowną miłością.
Obecnie mój przewodnik otworzył drzwi i obydwoje wyszliśmy. Kazał mi wziąć z powrotem wszystkie rzeczy, które zostawiłam na zewnątrz. Po tym, gdy to uczyniłam, podał mi ciasno nawinięty zielony sznur. Polecił mi umieścić go blisko serca, a gdybym pragnęła ujrzeć Jezusa, wzięła go stamtąd i rozwinęła na całą długość. Przestrzegł mnie, abym nie pozwoliła mu pozostawać zwiniętym przez dłuższy czas, aby nie został poplątany i trudny do wyprostowania. Umieściłam więc ten sznur blisko mojego serca i uradowana zeszłam po wąskich schodach, wysławiając Pana i z radością opowiadając wszystkim, których spotkałam, gdzie mogli znaleźć Jezusa. Ten sen dał mi nadzieję. Moim zdaniem zielony sznur przedstawiał wiarę. W mojej zamroczonej duszy zaczęły świtać piękno i prostota spolegania na Bogu. [Ellen G.White - Wczesne pisma. Strona 65]
Czym był tajemniczy zielony sznur i dlaczego miała go mieć przy sercu
Ćakra, czakra, czakram (skr. ćakra „koło”, „okrąg”) – według wierzeń religii dharmicznych oraz ezoteryków, ośrodek energetyczny w ciele, czyli miejsce, gdzie krzyżuje się wiele kanałów energetycznych (nadi) i gromadzi się energia prana. Ośrodek ten odbiera, magazynuje i promieniuje energię o wibracji właściwej dla swojej funkcji (zob. ćakry główne), która konieczna jest do życia istot (w szczególności ludzi). Rozwijanie czakr prowadzi do rozwoju wewnętrznego i duchowego wyzwolenia.
Istnienie czakr i kanałów energetycznych stanowi składnik wierzeń głównie hinduizmu i buddyzmu tantrycznego. Joga, bioenergoterapia, reiki i wiele technik rozwoju wewnętrznego, bazuje na wiedzy o czakrach.
Jako że wiedza o czakrach jest wiedzą ezoteryczną.Kliknij aby przejść do strony źródłowej
Istnienie czakr i kanałów energetycznych stanowi składnik wierzeń głównie hinduizmu i buddyzmu tantrycznego. Joga, bioenergoterapia, reiki i wiele technik rozwoju wewnętrznego, bazuje na wiedzy o czakrach.
Jako że wiedza o czakrach jest wiedzą ezoteryczną.Kliknij aby przejść do strony źródłowej
"Najmilsi, nie wierzcie zbyt łatwo każdemu, kto twierdzi, że pozostaje pod działaniem ducha, lecz postarajcie się zbadać, czy chodzi rzeczywiście o Ducha Bożego. Wiecie przecież, że istnieje na świecie wielu fałszywych proroków." [1 Jana 4:1]
6777
Podrozdziały: