Anioł pociechą po śmierci córki
Kilka miesięcy temu, gdy dowiedziałam się, że moja córka umrze, modliłam się do Pana Boga aby mnie zabrał najpierw, bo miałam wrażenie, że nie potrafię pogodzić się z jej śmiercią. Wierzyłam, że padnę martwa obok niej, albo z rozpaczy postradam zmysły. Płakałam i modliłam się więc, aby umrzeć przed nią.
Okazało się, że ma być inaczej. Gdy moja córka zmarła, wiedziałam, że nie będę w stanie pójść na jej pogrzeb. Dlatego postanowiłam zobaczyć jej ciało bez świadków. Weszłam do kaplicy, drzwi zamknęły się za mną. Widziałam jej ciało, ale stałam w miejscu, nie mogąc zrobić kroku, jakbym wrosła w podłogę. Modliłam się: "Panie Jezu, bądź ze mną, bo boję się podejść."
Natychmiast poczułam potężną moc w mojego boku. Wydawało mi się, że prawie mogłam dostrzec postać. W tej samej chwili postać ta ujęła mnie za rękę i powiedziała "Chodź, pójdę z tobą". Rozejrzałam się dokoła, ale nikogo tam nie było; mimo to wciąż odczuwałam tę obecność.
Moje nogi same niosły mnie go przodu; szłam śmiało i pewnie w kierunku trumny. Jestem osobą słabą i chodzenie sprawia mi trudności, a jednak szłam sprężystym krokiem, aby po raz ostatni zobaczyć twarz mojej ukochanej córki. Ze smutkiem w sercu usiadłam obok, ale nie byłam załamana ani zdruzgotana, nie wpadłam w histerię. Cały czas czułam przy sobie tę cudowną obecność. Przypomniałam sobie Chrystusa w Getsemane. Do niego też przybył anioł i Go wzmocnił. Tak było w moim przypadku. Dotknęłam jej chłodnych rąk, pocałowałam jej zimną twarz i cieszyłam się, że mogłam tu być. Na koniec powiedziałam: "Do widzenia, zobaczymy się znów w domu naszego Ojca."
Nita Marie Law.
Okazało się, że ma być inaczej. Gdy moja córka zmarła, wiedziałam, że nie będę w stanie pójść na jej pogrzeb. Dlatego postanowiłam zobaczyć jej ciało bez świadków. Weszłam do kaplicy, drzwi zamknęły się za mną. Widziałam jej ciało, ale stałam w miejscu, nie mogąc zrobić kroku, jakbym wrosła w podłogę. Modliłam się: "Panie Jezu, bądź ze mną, bo boję się podejść."
Natychmiast poczułam potężną moc w mojego boku. Wydawało mi się, że prawie mogłam dostrzec postać. W tej samej chwili postać ta ujęła mnie za rękę i powiedziała "Chodź, pójdę z tobą". Rozejrzałam się dokoła, ale nikogo tam nie było; mimo to wciąż odczuwałam tę obecność.
Moje nogi same niosły mnie go przodu; szłam śmiało i pewnie w kierunku trumny. Jestem osobą słabą i chodzenie sprawia mi trudności, a jednak szłam sprężystym krokiem, aby po raz ostatni zobaczyć twarz mojej ukochanej córki. Ze smutkiem w sercu usiadłam obok, ale nie byłam załamana ani zdruzgotana, nie wpadłam w histerię. Cały czas czułam przy sobie tę cudowną obecność. Przypomniałam sobie Chrystusa w Getsemane. Do niego też przybył anioł i Go wzmocnił. Tak było w moim przypadku. Dotknęłam jej chłodnych rąk, pocałowałam jej zimną twarz i cieszyłam się, że mogłam tu być. Na koniec powiedziałam: "Do widzenia, zobaczymy się znów w domu naszego Ojca."
Nita Marie Law.
5488
Podrozdziały: